Spalacz T5 – opinie i skutki uboczne

Nigdy nie byłam dziewczyną szczupłą, ale wśród koleżanek i kolegów dominowały opinie, że jestem zgrabna. Przeglądając się w lustrze jeszcze rok temu nie miałam żadnych uwag do mojej sylwetki. Problem zaczął się w wakacje. Na plaży zauważyłam, że większość moich znajomych jest szczuplejsza, a w strojach kąpielowych wyglądają o wiele lepiej ode mnie. No i oczywiście, co najlepsze jest na problemy dziewczyny? Zaczęłam się objadać, a kilogramy na wadze rosły wprost geometrycznie.

Spalacz T5 a opinie z internetu

Spalacz T5

Koniec lata był dla mnie przełomowy. Postanowiłam, że muszę działać. Przecież w przyszłym roku matura, a przedtem oczywiście studniówka na której muszę wyglądać rewelacyjnie. Nie mam na tyle czasy, aby godzinami spędzać go na siłowni. Zaczęłam przeglądać internet, gdzie trafiłam na różne specyfiki, wśród których był reklamowany jako “najlepszy i najskuteczniejszy spalacz tłuszczu T5”. Po otrzymaniu przesyłki zaczęłam od analizy składu. Niestety nie było jej w języku polskim, ale po tłumaczeniu okazało się, że zawiera efedrynę, aspirynę i kofeinę. Dwie tabletki dziennie i będę miała problem z głowy. Po zażyciu pierwszej tabletki najpierw poczułam uderzenie gorąca i zaczęłam się pocić. Pomyślałam, że pewno spala mój tłuszcz. Po chwili serce zaczęło mi bić jak szalone. Przestraszyłam się, ale po chwili przeszło. W ciągu dnia byłam otępiała a dodatkowo cały czas mnie mdliło. Uparłam się i zażywałam dalej T5.

Po 2 dniach obok powtarzających się objawów doszedł kłopot z zasypianiem. Rano budziłam się zmęczona i zlana potem. Byłam jednak wytrwała. Po 2 tygodniach stosowania mój organizm jednak zastrajkował. Całymi dniami snułam się ciągle niewyspana i z mdłościami. Waga niestety nie drgnęła, wydawało mi się, że jeszcze bardzie byłam spuchnięta. Zaczęłam drążyć temat spalacza T5. Okazało się, że ze względu na działanie uboczne producent zaprzestał kilka lat temu jego produkcji. Natychmiast go odłożyłam szukając bezpiecznego i naturalnego produktu, który mi pomoże.

Pomoc przyniosło szperanie na forach kulturystów

Dalsze wertowanie internetu naprowadziło mnie na spalacz Reducer Thermo Extreme. Mój wybór tym razem był przemyślany. Chodziło o krajowego producenta, dzięki czemu w ojczystym języku przedstawiony jest skład spalacza, sposób dawkowania oraz bezpieczeństwo. Reducer Thermo Extreme w swoim składzie nie opiera się na nieznanych chemicznych substancjach, lecz w 100% jest naturalny. Jako składniki przyśpieszające spalanie tkanki tłuszczowej zastosowano ekstrakt z gorzkiej pomarańczy i pieprzu czarnego. Ekstrakt z zielonej herbaty poprawia metabolizm tłuszczów. Kofeina i ekstrakt guarany odpowiedzialne są za pobudzenie organizmu w trakcie wysiłku. Stosowany w Reducer Thermo Extreme naturalny aminokwas L- tyrozyna wzmacnia koncentrację.

Nauczona wcześniejszym doświadczeniem, z ostrożnością przyjęłam pierwszą tabletkę.

Okazało się, że nie mam żadnych objawów ubocznych. Czułam się świetnie, a w szkole byłam skoncentrowana i aktywna. Zniknęła chęć podjadania słodkich przekąsek. Od dłuższego czasu wieczorem nie miałam kłopotu z zasypianiem, budząc się wypoczęta i wyspana. Po pierwszym tygodniu stosowania zauważyłam, że jestem jakaś mniej spuchnięta. Boczki na biodrach też nieco się zmniejszyły. Po miesiącu nadal “znikały” fałdki tłuszczu, a wchodząc na wagę, zaczęłam się uśmiechać – znikały też kilogramy. Teraz zaczynam trzeci miesiąc stosowania Reducer Thermo Extreme. Waga wróciła do tej sprzed roku a moja sylwetka jest wysportowana bez obwisłych wałków tłuszczu. Na studniówce będę królową balu.

No i oczywiście nie przestane używać Reducer Thermo Extreme, który nie tylko pomógł mi w walce z moją nadwagą, ale także poprawił jakość mojego życia.